Pierwszego dnia sierpnia o godzinie 2 w nocy po wcześniejszej Eucharystii grupa młodzieży z Duszpasterstwa "Jordan" spakowała wielkie torby pełne ubrań i prowiantu na drogę do trzech busów, aby wyruszyć na planowany od dawna i wyczekiwany z niecierpliwością "Bałkany Trip". Licealiści, studenci a także pracujący już absolwenci nie mogli doczekać się tego by poznać dotychczas znane im tylko ze słyszenia Bałkany. Celem wyjazdu nie było jednak tylko zwiedzanie najważniejszych bałkańskich zabytków czy wylegiwanie się na plaży. Najważniejsze były dla nas modlitwa za młodzież mieszkającą zarówno w Polsce a także na zwiedzanych terenach, pogłębianie więzi wewnątrz wspólnoty, a także wychodzenie ze świadectwem na zewnątrz. Uczestniczyliśmy więc codziennie w Eucharystii starając się w miarę możliwości, by były to Msze parafialne, aby mieć kontakt z miejscową ludnością.
Dzika Albania, na której drogach nie obowiązywały chyba żadne przepisy, a w centrum miasta pasły się kozy i krowy pomimo iż trochę przerażała zaniedbanymi budynkami i brakiem troski o środowisko naturalne jednak zachwyciła nas krajobrazami i smakiem wielkich i prawdziwie soczystych arbuzów. Mieszkaliśmy w Domu Misyjnym Salwatorian pod Bilaj, gdzie zaopiekował się nami i przybliżył nam zwyczaje i kulturę albańską ks. Dawid. Staraliśmy się zintegrować z mieszkańcami okolicznych wioseczek przez wspólne uczestnictwo we Mszy Świętej niedzielnej, a także mecz siatkówki ze sporą grupą młodzieży. Albania okazała się miejscem, które wyraźnie potrzebuje świadectwa żywej wiary katolików - stanowią oni bowiem jedynie 10% społeczeństwa. Większość mieszkańców to muzułmanie (60%). Religia w tym kraju dopiero się odradza, gdyż w 1961 roku Albania została uznana przez władzę jako pierwsze całkowicie ateistyczne państwo, a wszelkie przejawy kultu religijnego były tępione i surowo karane. Historie opowiadane nam przez ks. Dawida o całych rodzinach przystępujących wspólnie do Chrztu Świętego nie tylko nas wzruszyły, ale pokazały ogromną potrzebę Boga drzemiącą w sercach tych ludzi i ich otwartość na Ewangelię. Uzmysłowiły nam też jak ważne są wyjazdy misyjne i pomoc Kapłanom w takich miejscach poprzez np. tworzenie grup formacyjnych i katechizację.
Prosto z Albanii udaliśmy się do Czarnogóry, gdzie znów mogliśmy doświadczyć piękna tworów Bożych. Codziennie zachwycaliśmy się nie tylko górami, wodą i innymi krajobrazami przez Boga stworzonymi ale także tym, co człowiek za Jego natchnieniem i dla Niego buduje: kościołami, cerkwiami a nawet meczetami. Mieliśmy tutaj także okazje, aby prawdziwie odpocząć i zintegrować się w promieniach bałkańskiego słońca. Skakanie ze skał do ciepłego, przejrzystego morza, nurkowanie w jaskiniach w atramentowej wodzie, nocne wspinanie się na miejskie mury w Kotorze były dla nas pięknymi, beztroskimi przeżyciami, których nie zapomnimy do końca życia. Wspólne gotowanie obiadów, zmywanie naczyń i sprzątanie ośrodka uczyły nas współpracy i odpowiedzialności za całą wspólnotę. Humorów nie zepsuły nam nawet problemy z wodą, której w pewnym momencie zabrakło, przez co musieliśmy posiłkować się wodą z zatoki.
Po spokojnym plażowaniu nad Adriatykiem czekała nas kolejna pełna adrenaliny przygoda - rafting na rzece Tarze. Pokonywanie żywiołu wodnego nie tylko dało mężczyznom okazje do popisania się swoją tężyzną fizyczną, ale było sprawdzianem opiekuńczości i troskliwości członków Jordanu. W niewyjaśnionych bowiem okolicznościach (istnieją podejrzenia, że po wypiciu zachwalanej przez kierowcę pontonów wody z rzeki) większa część naszej wycieczki przeżyła prawdziwe wewnętrzne oczyszczenie. Na szczęście pozostała przy zdrowiu garstka zaopiekowała się cierpiącymi przynosząc im leki i gotowaną na przenośnym palniku herbatę miętową.
Zmęczeni wodnymi przeżyciami nawiedziliśmy Sanktuarium w Medjugorie, gdzie podziękowaliśmy Maryi za opiekę podczas naszego wyjazdu i zawierzyliśmy Jej przygotowania do Światowych Dni Młodzieży oraz wszystkich, którzy na nie przyjadą oraz całą młodzież naszej Archidiecezji. Zanim tam dotarliśmy udało nam się zwiedzić jeszcze Sarajewo, które przygnębiło nas widocznymi jeszcze w tym mieście skutkami wojny oraz Mostar. Z Medjugorie ruszyliśmy już w stronę domu zatrzymując się jedynie na nocleg na polu namiotowym nad Balatonem.
Opaleni, szczęśliwi, trochę bardziej nawróceni, zintegrowani i roześmiani, spragnieni prawdziwej dobrej kawy z ekspresu i domowych toalet oraz trochę stęsknieni za rodziną i przyjaciółmi wróciliśmy do domu ale nie po to, by wreszcie wyspać się we własnych łóżkach, ale by następnego dnia wsiąść w autobus i wyruszyć w kolejną podróż tym razem do małej wioseczki we Francji - do Taize.
Mamy nadzieję, że na kolejnym wyjeździe tego typu będzie nas więcej, że Ci którzy nie mogli tym razem być z nami nadrobią to przy najbliższej okazji i następnym razem uda nam się jeszcze więcej zrobić dobrego, jeszcze więcej pomóc, jeszcze więcej się modlić i jeszcze bardziej się zintegrować!
Szerszą fotorelację znajdziecie w dziale Galeria!