Zwiadowcy w Panamie

Opublikowano: 2017-06-05 22:34:46

DM Jordan Archidiecezji Poznańskiej lubi wyzwania, dlatego kiedy dowiedzieliśmy się, że kolejne Światowe Dni Młodzieży odbędą się w Panamie od razu przystąpiliśmy do działania. Wszak droga z Poznania na Karaiby nie jest ani krótka, ani łatwa. Wkrótce okazało się jednak, że będziemy mogli pojechać tam nie tylko na ŚDM, ale już teraz, na długo przed samym wydarzeniem, po to by poznać specyfikę tego miejsca i pomóc przygotować dni w diecezjach w Bocas del Toro. I tak z błogosławieństwem ks. Arcybiskupa Stanisława Gądeckiego jak „zwiadowcy” spędzamy weekend majowy właśnie tutaj, w misyjnej placówce werbistów…

Panama, choć w Polsce znana głównie z kanału panamskiego, ma czym się pochwalić! Imponujące wieżowce w stolicy, wysoka temperatura przez 365 dni w roku, ogrom zieleni na terenie całego kraju, czy nawet rajskie wyspy! To są z pewnością atuty,  których nie można przegapić będąc tutaj, aczkolwiek Panama ma coś, czego Polska zdecydowanie może jej zazdrościć! A co to takiego?

                DUCHOWOŚĆ Panamczyków totalnie mnie urzekła! Będąc w stolicy, odwiedziliśmy naszą „zwiadowczą” ekipą kilka parafii, w których mieliśmy okazję poznać wszystkie grupy młodzieżowe. Pierwsze wrażenie, z jakim się wychodzi po niedzielnej Mszy świętej tutaj, to przede wszystkim zaangażowanie WSZYSTKICH w liturgię. Mając doświadczenie kościołów europejskich, gdzie tylko pierwsze ławki śpiewają razem z organistą, środkowe pomrukują,  a ostatnie odliczają czas do końca, obserwowałem tych ludzi z otwartą buzią! Panie w wieku 70-80 lat śpiewały i tańczyły równie energicznie, jak młodzież, która przygotowywała się do sakramentu bierzmowania. Dosłownie, każdy kto się znajduje w kościele zna ruchy do każdej pieśni, śpiewanej podczas liturgii.

                Druga kwestia, która chyba najbardziej może zainteresować przyjeżdżających tutaj, to fakt, iż Panamczycy bardzo potrzebują zainteresowania tym, co robią w swoich parafiach, w jaki sposób ewangelizują, jak przygotowują się do przyjęcia sakramentów. Sama nasza obecność wśród nich jest już czymś tak ważnym, że my nie potrafimy do końca sobie tego wyobrazić.

                Panama jest stosunkowo małym krajem, nawet porównując do Polski, ale zderzają się tutaj ze sobą różne rzeczywistości. Stolica, która może zachwycać swoimi monumentalnymi wieżowcami, naznaczona jest też ubóstwem w dzielnicach, gdzie bogactwo centrum miasta zdaje się nie mieć żadnego pozytywnego oddziaływania.

Przenosząc się na drugi kraniec tego kolorowego, tropikalnego kraju, znaleźliśmy się w przygranicznym regionie Bocas Del Toro. Prawdziwie misyjny region dla nas, chrześcijan! Bardzo młoda i mała wspólnota wierzących, która liczy sobie dopiero ok. 150 lat, nawet trudno to porównać do 1050 letniej historii chrześcijaństwa w Polsce.

                Bocas Del Toro to przede wszystkim malowniczy archipelag na Morzu Karaibskim. Dla takich Gringos jak my, do przetrwania tutaj są potrzebne 3 rzeczy. Dużo kremu do opalania, bo można spalić skórę, mimo że pogoda bardzo pochmurna; dużo wody, bo już samo siedzenie w cieniu, pod palmą jest wykańczające dla organizmu i przede wszystkim klimatyzacja! Jak to na archipelagu, jest tutaj dużo wysp, które są zamieszkane, głównie przez ludność rdzenną.

Cywilizacja dotarła tutaj głównie dzięki misjonarzom. Na wyspach znajdują się szkoły dla dzieci i kaplice, które są systematycznie odwiedzane przez księdza Józefa, werbistę z Polski. Co na mnie zrobiło wrażenie, kiedy odwiedziliśmy niektóre wioski, to fakt, iż nawet 5 letnie dzieci dopływają swoimi canoe (ręcznie robiony, drewniany kajak) na wyspę, żeby uczestniczyć w zajęciach. Indianie tutaj są bardzo skryci przy pierwszym kontakcie, nawet dzieci. Choć może trudno się dziwić, w końcu w odwiedziny wpadła do nich grupa nieczęsto spotykanych białych ludzi. Dopiero wspólny śpiew i taniec sprawił, że dzieci zaczęły się do nas uśmiechać i interesować tym, co chcemy im opowiedzieć.

                Mogłoby się wydawać, że Bocas Del Toro to idealny raj na wakacje, plaże, krystaliczna woda, rozgwiazdy na dnie morza, palmy, tropikalne zwierzęta. Jednak widać wśród tych młodych bardzo dużą potrzebę opowiadania o tym kim jest Bóg. Wielu z nich przez kilka lat uczy się znaku krzyża. Jak mają zatem doświadczyć prawdziwej wspólnoty Kościoła? Odpowiedź wydaje się być jednoznaczna, to właśnie dlatego papież Franciszek zdecydował się na taki krok, aby tutaj zorganizować Światowe Dni Młodzieży. Młodzi którzy tu przyjadą będą prawdziwymi misjonarzami! To misja, do której zobowiązuje nas chrzest, a później bierzmowanie, apostolstwo!

 Niech ewangelizacja nie kojarzy nam się z natarczywym opowiadaniem o Panu Bogu, konferencjach o wzniosłej treści, ale z obecnością tutaj, zainteresowaniem tymi ludźmi, spędzeniu wspólnie czasu, na prostej modlitwie, wzajemnym uśmiechu. To jest to czego tutaj potrzeba! 

Aleksander